Przejdź do głównej zawartości

LUDZIE WKURWIENI I ZROZPACZENI

Wczoraj doczytałam posłowie, w związku z czym dziś mogę się wypowiedzieć. Na temat wzniosły i podniosły, ważny i ważki jak najwątlejsza ważka: na temat rasizmu, tudzież o książce, w której o rasizmie sobie czytałam, tj. o Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry autorstwa Reni Eddo-Lodge (tłum Anna Sak, wyd. Karakter, wydawnictwo wspaniałe).

Książka, będąca rozwinięciem fejsbukowego wpisu Eddo-Lodge o tym samym tytule, koncentruje się wokół problemu rasizmu strukturalnego w Wielkiej Brytanii, tzn. nie wokół bezpośrednich aktów przemocy fizycznej bądź werbalnej w stosunku do osób innego koloru skóry, ale wokół dyskryminacji i uprzedzeń wobec osób np. na rynku pracy i w strukturach państwowych. Najwspanialsze odkrycia, które poczyniłam dzięki tej pozycji, dają się policzyć na palcach jednej ręki, bo są dwa:
1) Istnieją różne kolory skóry! I bezsensownym jest udawanie w duchu poprawności politycznej, że nie istnieją. W tę pułapkę wpadłam będąc młodą siksą, tzn. byłam święcie przekonana, że kolor skóry ani pochodzenie nie powinny mieć żadnego znaczenia. Mają znaczenie, dopiero waloryzacja tego znaczenia w kategoriach lepszy-gorszy jest błędem. Eddo-Lodge pisze: Żeby rozmontować niesprawiedliwe, rasistowskie struktury, musimy dotrzeć rasę. Zauważenie rasy jest niezbędne do zmiany systemu. (s.112) Prawda.
2) Dyskusja o "czarnej tożsamości" to tak naprawdę dyskusja o białości. Bo to białość wytworzyła taki system, który wyklucza inne kolory skóry. Problem leży więc w białości, a problemy należy rozwiązywać tam, gdzie się znajdują. Też prawda, choć nie są to odkrycia przełomowe, na co zwraca uwagę także dr Monika Bobako w posłowiu do książki. 

Po zakończeniu lektury bez wahania wskazuję jednak rozdział dot. korelacji rasy i feminizmu jako najciekawszy. Znakomita demaskacja "białego feminizmu" daje dużo do myślenia, świetnie przy tym ilustrując wewnętrzne rozbicie ruchu feministycznego (które, nie chcę nic sugerować, ale wybornie obserwuje się w naszym kraju rad). I niestety ludzko zawodzi, bo jak się okazuje ten feminizm to dla wielu priorytet, ale taki raczej nie priorytetowy, bo traktowany bardziej jako towar luksusowy zarezerwowany tylko dla wybranych - w ty wypadku białych kobiet klasy średniej, które feminizm opakowany różową dodają do każdego wydania Cosmopolitan, które czytać trzeba przy latte macchiato na sojowym mleku. Amen. Bardzo to przykre. 

Nie do końca jednak rozumiem jednak logikę autorki w paru momentach. Eddo-Lodge najpierw buńczucznie ogłasza zerwanie dialogu z białymi o kolorze skóry, po czym stwierdza: Nic już mnie nie powstrzyma przed mówieniem o rasie. Każdy głos przeciwko rasizmowi stopniowo odbiera mu moc. Nie stać nas na luksus milczenia. Ta książka jest próbą zabrania głosu. (str.16) No to w końcu jak? Jest to dla mnie duży problem, bo autorka mówi, że rasizm to problem białych, którzy musi zostać przepracowany przez nich, tzn. tak długo, jak biali nie zdadzą sobie sprawy ze swojej białości, rasizm nie ma szansy zostać zdemontowany. Ok, nie przeczę. Ale nie wierzę, że biali ludzie sami z siebie to sobie uświadomią, że nagle w pewien piękny, letni dzień coś ich oświeci. Zakończenie dialogu jest zawsze końcem demokracji - w tym sensie podważam logikę Eddo-Lodge, choć jednocześnie doskonale rozumiem jej frustrację i chęć zakończenia jałowego dialogu. 

Ocenienie tej pozycji Karakteru sprawia mi zatem niemałą trudność; z jednej strony książka porusza ważny temat, więc może warto by ją wywindować żeby sprowokować do szerszej debaty społecznej, z drugiej strony resztki obiektywizmu nie pozwalają mi na ogłoszenie tej książki przełomową, a niektóre jej fragmenty kłócą się z moją logiką... Ostatecznie jednak nie żałuję przeczytania. Nie żałowałabym też wydania na tę książkę 20+ PLN w dyskoncie internetowym, choć pewnie czułabym lekki zawód przy zapłaceniu za nią okładkowej ceny sugerowanej 44,90 PLN. Tak właśnie.

Komentarze