W krótkich słowach prezentuję trzy dobre książki, które jakimś cudem przeczytałam w czerwcu. Tym razem bez rozważań moralnej. Jacyś złośliwi bogowie zakpili z nas okrutnie. Korespondencja 1955-1996, Wisława Szymborska i Zbigniew Herbert (wyd. a5). Bezsprzecznie jedną z moich największych pasji życiowych jest czytanie komentarzy na lubimyczytac.pl, bo gdy czytam te komentarze rośnie mi ego, że ja się znam, a reszta to idioci. Na ww. stronie jedno indywiduum napisało, że korespondencja Szymborskiej z Herbertem nie przebija listów poetki z Kornelem Filipowiczem (chodzi o zbiór Najlepiej w życiu ma Twój kot wydany przez wyd. Znak). Długo zastanawiałam się, jak elokwentnie odpowiedzieć na ten komentarz i w końcu wpadłam na: wtf, LOL. Filipowicz, co stwierdzam oczywiście z niesłychanym smutkiem, po prostu Szymborskiej nie dorównywał: choć próbował być zabawny, to nie wychodziło, choć był miły, to i smętny. Stąd lektura jest momentami ciężka, bo bardzo"szarpana": raz wyżyny hu